Od modlitwy, w której chciałabym Cię prosić,
Bym wichrów, które w Ciebie biły, nie musiała znosić,
Od strachu, gdy powinnam mierzyć coraz śmielej,
Od wahania, gdy wzwyż powinnam piąć się dalej,
Od przewrażliwionej duszy, o Wodzu, racz uwolnić
Żołnierza, który w Twoje ślady chce wstąpić.

Od miłości rzeczy, przez które wątleją siły,
Od łatwych wyborów, co by słabość przynosiły,
Nie w taki sposób duch jest hartowany,
Nie taką drogą szedł Ukrzyżowany,
Od wszystkiego, co Twoją Golgotę chce przysłonić,
O, Baranku Boży, racz mnie wyzwolić.

Daj mi miłość, co prowadzi Twą drogą,
Wiarę, której przeszkody przerazić nie mogą,
Nadzieję, której nie rozwieje rozczarowanie,
Gorliwość, której ogień nigdy nie ustanie,
Nie pozwól, bym jako martwa skała skończyła,
Płomieniu Boży, spraw, bym Twą oliwą była.