„Wiemy bowiem, że kiedy nasz namiot, w którym na ziemi przebywamy, ulegnie zniszczeniu, otrzymamy od Boga dom w niebie, wieczny i nie zbudowany ręką ludzką. Dlatego wzdychamy, pragnąc przyodziać to mieszkanie z nieba na obecne, o ile jednak będziemy przyodziani, a nie pozbawieni okrycia” (2 Kor 5:1-3 BP).

Świadomość tego, że jesteśmy na ziemi na chwilę, jest czymś, co powinno ciągle na nowo przewartościowywać nasze myślenie.

Lubię chodzić na uroczystości pogrzebowe. Lubię czasami odwiedzać cmentarze. Świadomość tego, że nastąpi koniec naszego życia powinna ciągle na nowo weryfikować naszą teraźniejszość. Dramaty małe i duże musimy oceniać w perspektywie tego, że jesteśmy tu tylko na małą chwilkę. Utrata pracy, choroby, wypadki, czy konflikty, w perspektywie wieczności nabierają innych, właściwych wymiarów. Najmądrzejszy ze wszystkich pod słońcem – Salomon, wyraził to w ten sposób: „Lepiej iść do domu żałoby, niż iść do domu biesiady; bo tam widzi się kres wszystkich ludzi, a żyjący powinien brać to sobie do serca” (Kzn 2:1 BW).
Osoby, które złożyły swe życie w rękach Wiecznego Boga wiedzą, że nadejdzie czas wyzwolenia, wytchnienia, radości i wesela. Wiedzą, że ten stan będzie trwał BEZ KOŃCA! Będzie to DOM wieczny! Czy w to naprawdę wierzę? Jeśli tak, wtedy ma to przełożenie na wszystko co dzieje się wokół mnie. Wypatruję Dnia Wyzwolenia. Patrzę, z tej zamglonej ziemi, w jednym kierunku! Wzdycham… pragnąc jednego… kiedy nadejdzie ten Dzień.
„…wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego” (Rz 8:23b BW)
Wzdychając, pragniemy przyodziewać się w to, co niebiańskie. To jest właśnie proces uświęcania się. I tak dzień po dniu.

Dzień po dniu dokonujemy wyborów: w co zainwestujemy czas, myśli, pieniądze, czy serce. Apostoł Paweł ostrzegł nas, byśmy byli przyodziani i gotowi na ten Dzień. Mamy być ludźmi, którzy ulokowali wszystkie swoje tęsknoty w osobie Tego, który przywita nas w tej szczególnej chwili. Co to będzie za dzień, co to będzie za spotkanie!
Mam nadzieję spotkać wówczas wielu tych, którzy dziś cierpiąc, wzdychają.
Nie wzdychają w narzekaniu z powodu smutków i trosk na ziemi, wzdychają w tęsknocie i pragnieniu przyodziania się w Wieczność. Pamiętajmy, że tutaj, na ziemi, nigdy nie będzie dobrze. Pięknie to opisuje Apostoł Piotr: „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu” (1P 4:12 BW).

Umiłowani, oby nasz wspólny czas spędzony pośród ludu Bożego był nasączony głęboką tęsknotą i głębokim wzdychaniem za tym, co jest dla nas w Chrystusie, na razie w maleńkiej cząstce, ale kiedyś objawi się w całej pełni.
Dziś, Jego Kościół, Jego Oblubienica mówi: „Maranatha, przyjdź Panie Jezu”.
Bądźmy przyodziani w Chrystusa na Jego wielkie przyjście! Bądźmy przyodziani w Świętego na ten Wielki Dzień!
Alleluja! Amen!

Piotr Żądło